Do muzeum ustawiły się tłumy „kolejkowiczów”

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 18.11.2016 / Komentarze
Czwartkowy wernisaż przeniósł nas kilkadziesiąt lat wstecz, przypominając czasy PRL-u i pustych sklepowych półek

W czwartkowy (17.11) wieczór w szczecineckim Muzeum Regionalnym zrobiło się naprawdę tłoczno. Wszystko przez to, że sporo mieszkańców postanowiło spędzić ten czas stojąc w „Kolejce”. Taki bowiem tytuł nosi wystawa, której wernisaż odbył się właśnie tego dnia. Kiedy goście dotarli do szatni, już mogli poczuć klimat ekspozycji, odwiedzając stojący w holu bufet, gdzie na wszystkich głodnych i spragnionych czekały… oranżada i paluszki. Z kolei przekraczając próg sali wystaw czasowych, na dobre przenieśliśmy się trzydzieści lat wstecz, kiedy to na sklepowych półkach brakowało towarów, a żeby zdobyć jakiś produkt, trzeba było przez wiele godzin wystawać „w ogonku”. Podczas wernisażu było podobnie. Zainteresowanie wystawą było tak duże, że aby rzucić okiem na eksponaty, trzeba było swoje odczekać.

- Takie to były czasy. Ja wiem, że to wydaje się nie tak dawno, a jednak dawno. Wiele rzeczy w końcu przemija. Tak było też z PRL-em, który miał wiecznie trwać i matkować. A jak się skończyło, wszyscy wiecie. Ale wówczas tak wesoło nie było – przywitał zebranych gości dyrektor muzeum Ireneusz Markanicz.- Z jednej strony zastanawiałem się nad tym, że ta wystawa to mogłyby być gołe haki z jakiegoś sklepu mięsnego i też by to się zgadzało. Ale z drugiej strony jednak jakiś koloryt tego PRL-owskiego handlu był. Oczywiście to były wszelkie możliwe odcienie szarości. Ale też smaki dzieciństwa pamiętamy zupełnie inaczej, niż to, co nam smakuje obecnie.

- Pojawiły się już nowe generacje, które nie do końca wiedzą, na czym polegał PRL od strony „praktycznej”, tzn. sklepy były nie do końca po to, żeby cokolwiek sprzedawać, bo nie było czego oprócz octu, musztardy i żółtego sera. To były właściwie takie świątynie, gdzie kierownik i ekspedientki zawsze mieli coś spod lady i byli takimi władcami na krańcu świata. Poprzez tę wystawę chcieliśmy pokazać czasy, kiedy sklepy były zupełnie inne, niż to, z czym mamy dzisiaj do czynienia, kiedy jest kolorowo, kiedy są chwyty marketingowe, reklamy i człowiek właściwie ma problem z wyborem. Wówczas nie było takiego dylematu, bo brało się to, co akurat „rzucili” do sklepu. I rzeczywiście nie kupowało się, tylko walczyło się o dobra – dodał.

Anna Dymna, autorka wystawy, podziękowała również wszystkim tym, którzy przyczynili się do powstania tej wystawy przekazując poszczególne eksponaty. Znalazły się tu zarówno zbiory własne szczecineckiego muzeum, ale także z muzeum w Szczecinie oraz otrzymane od indywidualnych mieszkańców. Zachęciła ona także wszystkich gości do wpisania się na specjalną listę kolejkową, samemu zajęcia miejsca we wspomnianej kolejce, a także udostępniła wszystkim zwiedzającym księgę skarg i zażaleń.

W ten dość humorystyczny sposób pracownicy muzeum postanowili przypomnieć nam niekoniecznie wesołe czasy PRL-u. Za czym stało się w kolejkach? Czym był komitet kolejkowy? Dlaczego w kolejce warto było stać razem ze swoją pociechą? Jakie towary były najbardziej pożądane? Odpowiedź na te i inne pytania podczas wernisażu z pewnością mogli poznać nieco młodsi mieszkańcy, dla których minione czasy są jedynie abstrakcją znaną z opowiadań rodziców i dziadków. Z kolei ci starsi szczecinecczanie mieli okazję powspominać swoją młodość, z której znaczną część czasu spędzili właśnie w… kolejkach.

Wystawę można oglądać do połowy stycznia przyszłego roku.

Tekst, foto: Marzena Góra