WOT. Komu i czemu mają służyć?
- Blogi
- Felietony

Od dłuższego czasu na różnych forach trwa dyskusja o Wojskach Obrony Terytorialnej. Przypomnijmy, że nie jest to nowy pomysł i w żaden sposób rewolucyjny. Obecnie często tak się składa, że rządzący, pomimo, iż usilnie zaprzeczają temu, wracają do pomysłów z dalekiej komuny. Przypomnę, że w drugiej połowie lat 30. XX wieku nazwano takie wojska Obroną Narodową. Koncepcja ich utworzenia sięgała tradycji pospolitego ruszenia wszystkich obywateli zdolnych nosić broń. W roku 1937 sformowano pierwsze bataliony Obrony Narodowej rekrutowane z mężczyzn niepowoływanych do odbycia obowiązkowej służby wojskowej oraz rezerwistów. Powstały na Śląsku, Pomorzu i Wybrzeżu. W kwietniu 1937 roku przyjęto podział sił zbrojnych na wojsko stałe, Korpus Ochrony Pogranicza i Obronę Narodową. Żołnierze Obrony Narodowej trzymali swoje umundurowanie i wyposażenie w miejscu zamieszkania a broń i amunicję plutonu w najbliższych posterunkach Policji Państwowej, Straży Granicznej, pułkach Wojska Polskiego czy strażnicach Korpusu Ochrony Pogranicza.
Po II Wojnie Światowej Wojska Obrony Terytorialnej Kraju powołano w Polsce uchwałą Komitetu Obrony Kraju z 14 maja 1959 roku, jako siły tzw. układu wewnętrznego, służącego do bezpośredniej obrony terytorium kraju przed różnymi zagrożeniami. Istniały też siły tzw. układu zewnętrznego. Układ zewnętrzny stanowiły wojska operacyjne przewidziane do działań w ramach Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego poza granicami Polski. O ich przeznaczeniu możemy obecnie poczytać w różnego rodzaju opracowaniach.
Wśród zadań Wojsk Obrony Terytorialnej Kraju, oprócz walki ze środkami napadu powietrznego, desantami, zwalczaniem grup dywersyjno - rozpoznawczych przeciwnika, była ochrona ważnych obiektów i szlaków komunikacyjnych, zabezpieczenie przegrupowania wojsk operacyjnych przez utrzymanie mostów i budowę przepraw, wsparcie sił resortu spraw wewnętrznych w utrzymaniu porządku publicznego podczas wojny, oraz udział w pracach na rzecz gospodarki narodowej i likwidacji klęsk żywiołowych podczas pokoju. Wojska te faktycznie rozpoczęto formować w roku 1963. W ich skład weszły: wojska lądowe OTK, wojska obrony powietrznej kraju i siły obrony terytorialnej marynarki wojennej.
Podstawę do formowania wojsk lądowych OTK stanowiły nowo formowane od 1963 roku jednostki Obrony Terytorialnej oraz wojska Obrony Wewnętrznej, powstałe w 1966 roku na bazie jednostek Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W roku 1970 wojska OTK liczyły 206 tys. żołnierzy a w roku 1975 – 184 tys. żołnierzy i posiadały na wyposażeniu m.in. 160 czołgów, 441 transporterów opancerzonych, 422 samoloty myśliwskie oraz 258 wyrzutni rakiet plot. Były to bataliony, pułki i brygady gdzie żołnierze odbywali normalną zasadniczą i zawodową służbę wojskową.
Obecnie w kilku krajach Unii Europejskiej funkcjonują Gwardie Narodowe, jako formacje typu żandarmerii lub obrony terytorialnej. We Włoszech (Carabinieri), jako jednostki żandarmerii z uprawnieniami policyjnymi. W Hiszpanii (Guardia Civil) – straż obywatelska, jako formacja żandarmerii podległa Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Na Łotwie istnieje Gwardia Narodowa - Zemessardze, która powstała w roku 1991 obecnie liczy 11 tysięcy ochotników. Na Litwie istnieje formacja podobna do łotewskiej. Nieco różni się od łotewskiej i litewskiej Gwardii Narodowej - Estońska Liga Obrony - Kaitseliit. Jej kompetencje wykraczają poza zadania stawiane obronie terytorialnej. Jest w całości oparta na ochotnikach i oprócz wspierania regularnej armii wspiera też straż pożarną i policję. Oczywiście nie jest to cały przegląd podobnych formacji istniejących w krajach europejskich.
W końcu nie ma się co dziwić, że takie pomysły powstały również w Polsce. Z jednej strony wzorujemy się na innych, a z drugiej strony wracamy do pomysłów z czasów głębokiej komuny. Chociaż obecnie nasza doktryna oprócz działań na zasadzie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego i udziału w misjach na podstawie mandatu ONZ, nie przewiduje działań poza granicami Polski. Faktycznie posiadamy armię typowo ekspedycyjną, chociaż zastanawiam się czy tak naprawdę jesteśmy w stanie sprostać wymaganiom sojuszniczym nawet w tym względzie. Na pewno już nie w stosunku do Unii Europejskiej. Czystki
w naszym wojsku poszły tak daleko, że nie jesteśmy obsadzić tych stanowisk, które są nam proponowane. Uważam, że tworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej kosztem wojsk operacyjnych jest działaniem dywersyjnym mającym na celu obniżenie naszego, i tak małego, potencjału obronnego.
O ile pomysł utworzenia plutonu czy kompanii WOT w każdym powiecie, jeśli takie siły będą powoływane w sytuacjach kryzysowych, do likwidacji skutków katastrof, wydaje się pomysłem trafionym. Jeżeli mają one pełnić rolę jednostek lekkiej piechoty, to już nie koniecznie. Chociażby kwestia wyszkolenia czy przechowywania broni i sprzętu. Jednostki Policji, w których miałby być taki sprzęt i broń przechowywana, same borykają się ze swoimi problemami i nie koniecznie mają warunki ku temu.
W pewnym momencie Macierewicz zagalopował się w swoich wypowiedziach twierdząc, że tacy weekendowi żołnierze będą w stanie sprostać Specnazowi. Weekendowi? A jak ich nazwać skoro ich szkolenie ma się odbywać w dwa weekendy w miesiącu.
W praktyce okaże się, że nawet w te dwa weekendy nie będą szkoleni. Owszem powinna być możliwość przechodzenia żołnierzy z WOT do wojsk operacyjnych, ale już tworzenie WOT ich kosztem jest kompletnym nieporozumieniem. W naszej armii, za wyjątkiem sprzętu wykorzystywanego w misjach zagranicznych, mamy cały czas niezły zapas sprzętu i broni pamiętającej czasy Układu Warszawskiego, to jak tu mówić o interoperacyjności naszych wojsk z wojskami NATO? Zakupów nowego, dawno obiecanego sprzętu jakoś do tej pory nie widać a najnowsza broń strzelecka trafia na wyposażenie WOT. Duża grupa żołnierzy zawodowych, zachęcona dodatkami finansowymi woli przejść do jednostek WOT i służyć blisko domu.
Na szczęście, były już szef MON, oceniał że w Obronie Terytorialnej mają się znaleźć ludzie "nieskażeni przeszłością przedrewolucyjną". A według Janusza Onyszkiewicza (również byłego już szefa MON) to, co Prawo i Sprawiedliwość robi, to klasyczna rewolucja pełzająca. Nowi ludzie nie zastąpią profesjonalistów przygotowywanych do swojej roli przez lata.
Rozumiem powiatowych decydentów, że utworzenie w powiecie jednostki WOT, to dla nich jakaś szansa na utworzenie dodatkowych miejsc pracy i siły, o której myślą, że będą mieli na nią jakiś wpływ. Jeśli jednak formowanie ich będzie się odbywało w dotychczasowym tempie to nieprędko się doczekamy WOT-u w Szczecinku.
Jak wynikało z informacji wiceministra obrony Michała Dworczyka z 28 czerwca 2017 roku, do trzech brygad WOT wcielono 834 kandydatów – na 15,7 tys. miejsc a według planu, w 2018 roku WOT mają liczyć 35 tys. żołnierzy. Wojska te mają mieć również swoje dowództwa, więc wpływ na nie władz powiatu będzie żaden. Na taki stan rzeczy nakładała się wypowiedź płk Sławomira Kocanowskiego z WOT (były zastępca dowódcy 2 BZ w Złocieńcu - dop. red.). Według niego ochotnicy z WOT mogą także w ramach obowiązków służbowych inwigilować sąsiadów. Taka wypowiedź może sugerować, że Macierewicz szykował armię podległą sobie a to musi budzić niepokój.
Uważam, że błędem była likwidacja w szkołach przedmiotu Przysposobienie Obronne, na których młodzież uczyła się jak ma się sama bronić i chronić. W szkołach polikwidowano magazynki broni sportowej a na jej bazie można było do dnia dzisiejszego uczyć młodzież strzelać i przygotowywać ją do obrony.
Zawsze uważałem, że człowiekowi XXI wieku niezbędne jest porządne wykształcenie ogólnokształcące, które będzie podstawą do zdobywania dalszej wiedzy niezbędnej przy wykonywania konkretnego zawodu, a nie zastępowanie przedmiotów ogólnokształcących przedmiotami, które są dla młodzieży atrakcyjne, ale nie będą przydatne. Ilu z uczniów klas mundurowych znajdzie zatrudnienie w wojsku czy policji? Biorąc pod uwagę wymagania służb mundurowych, to pracę znajdą tam pojedynczy uczniowie. Ukończenie takich klas nie daje żadnych preferencji w procesie rekrutacji. Walka o bon oświatowy idący za uczniem poszła za daleko. Tak powstają kolejne klasy mundurowe a do liceów ogólnokształcących trafiają osoby, których edukacja wcześniej skończyłaby się na szkole zawodowej.
Wojska Obrony Terytorialnej tak, ale jak wielokrotnie wskazywali bardziej uprawnieni do takich twierdzeń niż ja, nie kosztem wojsk operacyjnych i nie z takimi zadaniami jak walka ze Specnazem.
Ostatnio będąc na konferencji poświęconej obronności kraju była poruszana kwestia „Strategicznej odporności kraju”, która ma oznaczać moment, kiedy kończy się chęć społeczeństwa do dalszej obrony swojego kraju. Obyśmy nigdy nie musieli sprawdzać, jaka jest strategiczna odporność naszego kraju.
Grzegorz Grondys
Autor jest doktorem nauk o obronności, absolwentem Wydziału Zarządzania i Dowodzenia Akademii Obrony Narodowej
Foto: Sławomir Włodarczyk