Polski nauczyciel pracuje najkrócej w Europie!

  • Blogi
  • Felietony
Krzysztof Zawada / 16.10.2015 / Komentarze
Obrazek użytkownika Krzysztof Zawada
Dzień Edukacji Narodowej (14.X) to dobry moment na przyjrzenie się pracy polskich nauczycieli. Jako że temat traktuję również osobiście, postanowiłem spojrzeć na tę pracę przez pryzmat wyników raportów (szczególnie OECD) z poszczególnych lat.

I tak oto pierwszy wniosek płynący ze wspomnianego raportu z 2012 r. -  Polski nauczyciel pracuje najkrócej w Europie. Wniosek ów wynika  zapewne z prostego założenia, że rok szkolny trwa 10 miesięcy, a miesiąc ma 4 tygodnie, zatem pedagodzy spędzają przy tablicy 3,6 godziny dziennie. OECD wylicza ten wskaźnik na postawie pensum, które wynosi 18 godzin nauki tygodniowo. Nieroby i tyle! - rzekłby przeciętny obywatel „zasuwający” w pracy co najmniej  8 godzin.  

Przypomnę, że za sprawą pani minister Hall od 2009 r. nauczyciele w Polsce pracują jedną godzinę dydaktyczną dłużej w szkołach ponadgimnazjalnych oraz dwie godziny ekstra w podstawówkach i gimnazjach.  Raporty nie uwzględniają czasu pracy poza „sterczeniem” przy tablicy i wpajaniem uczniom wiadomości, a więc pozostałych obowiązków naszych edukatorów. Okazuje się, że populistyczne hasła i wiedza oparta na zasłyszanych gdzieś tam komentarzach na temat czasu pracy nauczycieli w porównaniu z zagranicznymi szkołami nijak się mają do rzeczywistości.

Pomijając fakt coraz gorszych wyników uczniów w Stanach w zestawieniu z krajami europejskimi (2015), podam przykład wprost zza wielkiej wody – w szkołach USA nauczyciel nie pełni funkcji wychowawcy. Odpada mu zatem masa obowiązków obciążających naszych belfrów (przede wszystkim masa papierów, od których często aż włos jeży się na głowie). Rozumiem, że nikt nie martwi się zatem jakimiś planami wychowawczymi, wycieczkami, biwakami, spotkaniami z rodzicami, wywiadówkami, dyskotekami, akademiami i różnymi innymi „pierdołami”, które stanowią u nas podstawę w wychowaniu młodego człowieka. W jakim celu te wszystkie wychowawcze aspekty w szkolnictwie polskim? Może niepotrzebnie wychowujemy młodzież w szkolnych murach? 

Myślę, że dzięki systemowi szkolnictwa wypracowanemu w naszym kraju przez szereg lat, także za sprawą obecności pedagogów i psychologów, którzy są w nieustannym kontakcie z naszą młodzieżą, możemy w miarę skutecznie zapobiegać wielu zagrożeniom i niebezpiecznym sytuacjom zdarzającym się na co dzień w młodym wieku. Każda próba osłabienia roli nauczyciela w Polsce może odbić się tylko czkawką. Pamiętajmy, że w związku z podniesieniem wieku emerytalnego, polscy nauczyciele są z roku na rok coraz starsi. Oby ta wciąż pogłębiająca się różnica wiekowa między uczniami i nauczycielami również nie wpłynęła w przyszłości negatywnie na system oświaty. 

Wszyscy zwolennicy podobnych do amerykańskiej, czy jakiejkolwiek innej z zachodnioeuropejskich struktur organizacji nauczania, próbując konfrontować z nimi nasz system, nie zdają chyba sobie sprawy z jednej, chyba najważniejszej kwestii – mianowicie, że polscy pedagodzy nie są obecnie honorowani (czyt. opłacani) na poziomie kolegów z bogatszych państw Unii. Z drugiej strony z kolei, ja osobiście nie chciałbym stawać przed problemami i dylematami, z jakimi boryka się obecnie zachodnie szkolnictwo publiczne... ale to już osobna historia.

Wracając do wspomnianych raportów OECD  - problem w tym, że ludzie bezgranicznie ufają niestety komentarzom do owych dokumentów zamieszczonym w polskiej prasie, nie dociekając nawet podstaw wszelkich tendencyjnych opinii redaktorów we wspomnianym temacie. Zgodzę się natomiast z wnioskiem, iż nauczyciel w naszym kraju jest jednym z najgorzej wynagradzanych w całej Unii. Zarabia prawie trzykrotnie mniej! (2014). Wątpię, żeby polski nauczyciel pracował krócej od swojego rówieśnika w Stanach, Niemczech, Francji, czy gdziekolwiek indziej, co dokładnie obrazuje raport z „Badania czasu i warunków pracy nauczycieli” opracowany przez Instytut Badań Edukacyjnych w 2013 r. Jest on nawiązaniem do wspomnianego na wstępie raportu OECD 2012. W badaniu, w którym udział wzięło 7,5 tys. nauczycieli, i które trwało aż 27 tygodni, wynika, iż czas pracy nauczyciela jest bliski 47 godz. zegarowym tygodniowo! Raport wydaje się być kłopotliwym zarówno dla MEN-u, jak i nawet samego IBE. Obie organizacje - według związkowców ZNP - próbowały zdystansować się od tego résumé i pomniejszyć jego rangę. W sumie nic dziwnego. Wszak ktoś za tę pracę (nadgodziny) powinien nauczycielom zapłacić. 

Kryteria opracowane w raportach OECD w sumie nie odnoszą się w konkretny sposób do całości pracy nauczycieli w naszym kraju. Uważam, że zostaliśmy nieco skrzywdzeni tak „suchym”  bilansem, który nie ujmuje w pełni naszej pracy.  „Mają tyle wolnego i jeszcze narzekają!” - Ten oklepany tekst zapewne brać nauczycielska zdążyła przyswoić sobie lepiej niż ktokolwiek inny. Myślę, że gros z pedagogów, których jest w kraju nieco ponad 600.000, poświęciłoby chętnie część swoich wakacji (których wciąż zazdroszczą nam inne grupy zawodowe), w zamian za możliwość wyboru choćby terminu swego wypoczynku. Urlop nauczycieli uzależniony jest bowiem od czasu wolnego w roku szkolnym, czyli przypada akurat w szczycie sezonu letniego oraz zimowego - w momencie gdy ceny we wszystkich kurortach osiągają apogeum. Dokąd może zatem wyjechać jeden z najskromniej zarabiających dydaktyków w Europie.. i za co? 

 

Zdjęcia: 
Stroble, David