„Morda w kubeł”
- Blogi
- Felietony

W filmie „Kabaret” jest taka scena: chłopiec o wyglądzie cherubinka, delikatnym głosem zaczyna śpiewać w ogródku piwnym. Po kilku minutach już cały lokal drży w posadach od ryku mężczyzn w brunatnych koszulach, wykrzykujących słowa pieśni.
Jest to chyba jedna z najbardziej przejmujących scen obrazujących powstawanie totalitaryzmu. Jakoś dziwnie właśnie ta scena staje mi przed oczami, jak myślę o naszej krajowej rzeczywistości.
Prawie rok temu wszystko zaczynało się od zapewnień o poszanowaniu prawa, o przestrzeganiu konstytucji, o zmianach tylko takich, które mają na celu poprawę prawa. Zapewniano o przestrzeganiu prawa wobec opozycji.
Dzisiaj już bez zachowania jakichkolwiek pozorów, wali się na odlew. Nikt nie udaje, kto tak naprawdę rządzi Polską, a Pan Prezes pozwala sobie nawet na żarty z mównicy sejmowej, retorycznie pytając, kogo dotyczy votum nieufności zgłoszone przez opozycję - marszałka Sejmu czy też Jego osoby.
Rok temu nie do pomyślenia było takie stwierdzenie, jakie niedawno padło z ust wiceministra sprawiedliwości niejakiego P. Jakiego, że nie wyobraża sobie by zwolenników PiS mogli sądzić sędziowie i to w sprawie karnej, którzy nie zgadzają się z linią tej partii.
Wiceminister sprawiedliwości jednym zdaniem podważył zasadę niezawisłości sędziowskiej, ale także zasadę bezstronności, swobodnej oceny materiału dowodowego, legalizmu, obiektywizmu, samodzielności jurysdykcyjnej. To się nie mieści w głowie, że przedstawiciel resortu sprawiedliwości używa takich słów.
Wypowiedź ta jest jednak wynikiem postępującej eskalacji. To, co przed dziesięcioma miesiącami zaczynało się delikatnymi zarzutami, teraz brzmi już podobnie jak ryk SAmanów w ogródku piwnym.
W parze z tym rykiem kroczy dyskredytacja wszystkiego i wszystkich, którzy myślą i postępują inaczej niż rządzący.
W tej retoryce Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich to nic innego, jak zebranie niewielkiej, bo mniej niż 10-procentowej grupki sfrustrowanych polityków, nieudaczników, którzy są jednocześnie sędziami. W sytuacji, gdy w Polsce jest około 12 000 sędziów, to przybycie na Kongres 1000 osób świadczy jedynie o jego słabości i braku legitymacji do reprezentowania zdania sędziów, jako ogółu.
Obłuda takiej formy wypowiedzi jest porażająca. Jeżeli bowiem pójdziemy takim tokiem myślenia, to np., jaką siłę mają wystąpienia na kolejnych miesięcznicach katastrofy smoleńskiej, jeżeli porówna się liczbę osób biorących w nich udział do liczby mieszkańców Kraju.
Przecież zdaniem rządzących, tylko czynny udział w spotkaniu, manifestacji czy też kongresie, jest wyrazem poparcia dla idei, jakie głoszą. Taka retoryka jest oszczerstwem i to czynionym świadomie.
Mnie w tym wszystkim zastanawia jednak, co innego. Załóżmy, że wszelkie zmiany czynione przez PiS są konieczne, słuszne i zgodne z prawem. Sesje sejmowe mają wyglądać tak jak wyglądają teraz, głosowania też, łącznie z możliwością ich powtarzania, jeżeli wynik dla rządzących jest niekorzystny, sędziów powołuje się tak jak czynione jest teraz itp. Itd.
Ciekawi mnie, jak będzie postrzegało realizację takich zapisów prawa czy też godziło się na takie metody postępowania PiS w chwili, gdy będzie w opozycji. Czy też będzie uznawało za wiążącą maksymę głoszoną przez M. Wolskiego - przegraliście wybory to morda w kubeł.
Chyba, że PiS, jako jedyna słuszna partia - już taka jedna kiedyś była - nie przewiduje oddania władzy i będzie rządzić dla dobra ogółu po wsze czasy. Ale nawet Imperium Rzymskie upadło, a 1000-letnia III Rzesza naprawdę przetrwała jedynie 12 lat.
Foto: Filmweb.pl - kadr z filmu "Kabaret" (1972)