Marsz "dla życia" czy marsz nienawiści?

  • Blogi
  • Felietony
  • Aktualności
Miasto z Wizją / 29.05.2019 / Komentarze
Obrazek użytkownika Miasto z Wizją
Spora grupa mieszkańców Szczecinka ma wątpliwości co do charakteru planowanego w mieście wydarzenia

9 czerwca ulicami miasta kolejny raz przejdzie „Marsz dla życia i rodziny”. W trakcie tego wydarzenia jego uczestnicy właśnie w  taki sposób chcą wyrazić swoje przywiązanie do chrześcijańskich wartości i tradycyjnego modelu rodziny. Okazuje się jednak, że „po drodze” wspomniane chrześcijańskie wartości zdecydowanie się zagubiły, a zamiast propagowania religii miłości, organizatorzy marszu redagując skierowane do mieszkańców zaproszenie w dość dosadny sposób posłużyli się mową nienawiści i przy okazji obrazili osoby homoseksualne.

We wspomnianym zaproszeniu czytamy m.in. „Brońmy Rodziny - Zapraszamy wszystkich dla których ważne jest życie i rodzina, w obliczu zagrożeń jakie niesie za sobą homolobby. Żyjemy w czasach gdzie jednym z największych zagrożeń dla naszych dzieci jest tzw. edukacja seksualna, wchodząca do szkół. Nie chcemy żeby rodzice bali się wychowywać dzieci w zgodzie z chrześcijańskimi wartościami. Nie godzimy się na to, żeby zdeprawowani homoaktywiści, kolorowi dewianci "edukowali" nasze dzieci.”

Czy nazwanie kogoś przez organizatorów „zdeprawowanym dewiantem” w odniesieniu do chrześcijańskiej imprezy powinno mieć miejsce? Odpowiedź jest jednoznaczna. Zdecydowana część mieszkańców jest oburzona słowami organizatorów „chrześcijańskiego” marszu i tak jawnym nawoływaniem do nienawiści. Uwagę na te oburzające słowa zwróciła m.in. pani Anna (imię zmienione z uwagi na obawę przed nagonką ze strony organizatorów).

- Dostałam zaproszenie na „Marsz dla życia i rodziny”. W pierwszej chwili pomyślałam, że to fajna chrześcijańska, katolicka inicjatywa i nie widziałam w tym żadnego problemu. Ale wczytałam się w informacje na stronie tego wydarzenia i tam już problem jest ewidentny – mówi pani Anna. - Impreza ma mieć charakter chrześcijański, katolicki, czyli tak naprawdę związany z religią miłości. A okazuje się, że marsz idzie pod hasłami tak naprawdę nienawiści i atakowania mniejszości. Jest tam mowa m.in. o tym, że katolicy sprzeciwiają się edukacji seksualnej, co w ogóle już dla mnie jest dziwne.

Warto w tym miejscu przytoczyć wyniki ostatnich badań Ministerstwa Zdrowia i Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, z których jasno wynika, że to w Polsce jest najwyższy odsetek dzieci i nastolatków, które oglądają hard porno. Zjawisko to dotyka 7 na 10 osób w wieku szkolnym. Dla porównania średnia w Europie wynosi 5 na 10 osób.

- Mamy rzeczywiście problem. A jednocześnie mamy takie silne środowiska, które krzyczą, że to nam zepsuje młodzież. Ta młodzież już jest edukowana, tylko w bardzo głupi sposób, bo samodzielnie. Jeżeli młode osoby jeszcze widzą takie marsze i takie hasła, to jak te dzieci mają się zwrócić o pomoc do dorosłych, którzy negują sens rozmowy i mówią, że edukacja seksualna to zło i grzech – zauważa nasza rozmówczyni. - I tak się dzieci same edukują w sieci i my z tym nic nie robimy, a wręcz kneblujemy usta środowiskom, które chcą jakoś pomóc tym dzieciakom. Bo właśnie do pomocy młodym ludziom ta edukacja seksualna powinna zmierzać.  

To jednak nie jedyny aspekt związany z planowanym w Szczecinku marszem, który z chrześcijańskimi wartościami i miłością do bliźniego ma niewiele wspólnego.

- W informacji o tym marszu dla mnie wręcz okropne jest również to, że w zaproszeniu jako zło wcielone wskazani są dosłownie „kolorowi dewianci”. To jest naznaczanie i jawne piętnowanie osób ze środowisk homoseksualnych. Nawet papież Franciszek mówi, że za często katolicy mówiąc o osobach homoseksualnych mówią o przymiotniku, a zapominają o rzeczowniku, czyli o tym, że jest to przede wszystkim osoba. A tutaj nazywając kogoś „dewiantem” całkowicie wypacza się sens traktowania z szacunkiem drugiego człowieka. To jest po prostu chore, niechrześcijańskie i okrutne.

- W Polsce, jak w każdym innym środowisku, szacunkowo jest od 3 do 10 procent osób homoseksualnych. To oznacza, że w każdej rodzinie tak naprawdę jest osoba homoseksualna. To nie musi być koniecznie córka czy syn. To może być kuzyn, wujek, ciocia czy dalszy krewny. Ale w każdej rodzinie jest taka osoba. Tylko że nie w każdej rodzinie ona „wyjdzie z szafy” i się do tego przyzna. A takie nastawienie, obrzydliwe i zdecydowanie antychrześcijańskie, utrudnia tym ludziom życie. Powoduje, że mamy sfrustrowane społeczeństwo, zmęczone, pełne depresji, chorób, gdzie odnotowuje się olbrzymi odsetek prób samobójczych. I to powodują m.in. chrześcijanie, którzy chcą wyjść na ulicę i piętnować innych w ramach „afirmacji życia i rodziny”. Jest to okrutne i kłamliwe, bo jest to zdecydowanie przeciwko życiu chociażby osób o odmiennej orientacji seksualnej – dodaje pani Anna.

Trudno dziwić się oburzeniu części mieszkańców, którzy - podobnie jak nasza rozmówczyni - w planowanej imprezie zauważają przede wszystkim chęć jej uczestników do piętnowania osób nie wpisujących się w „szablon rodziny” uznawany przez organizatorów za jedynie słuszny. Czy mowa nienawiści, brak tolerancji i obrażanie mniejszości powinny być kojarzone z – jak przedstawiają to organizatorzy – chrześcijańskimi wartościami? Nie tylko pani Anna ma co do tego uzasadnione wątpliwości.   

Tekst i foto: Marzena Góra