Jaka czeka nas przyszłość?
- Blogi
- Felietony

Jest takie stare powiedzenie- na złość mamie odmrożę sobie uszy. Przenosząc je do naszej rzeczywistości można by się zastanowić, czy w świetle tego, co dzieje się w kraju warto walczyć o zwycięstwo w następnych wyborach. Może niech lepiej znowu wygra PiS i radzi sobie z tym rozdawnictwem pieniędzy.
Dzisiaj gospodarka jest jeszcze w dobrym stanie, ale koniunktura się skończy i co wtedy będzie? Nie jest prawdą, że to co się dzieje na rynku zawdzięczamy mądrej polityce rządzących. Na szczęście nie mają oni dużego wpływu na gospodarkę, a ich zasługą jest to, że w znaczący sposób nie przeszkadzają jej.
Nie jest prawdą, że przychody pozwalające na rozdawanie pieniędzy zawdzięcza rząd uszczelnieniu VAT. Jeżeli ukrócono mafię watowską, to gdzie są te procesy, gdzie są wini. Dobra koniunktura powoduje między innymi wzrost obrotu środkami finansowymi, a tym samym zwiększone wpływy podatków do budżetu, w tym VAT. Dobra koniunktura gospodarcza zależy od światowych wyników, w tym tego tak nielubianego przez rządzących rynku niemieckiego.
Jeżeli tak wszystko w gospodarce zależy od rządzących, to dlaczego drożeje paliwo, dlaczego ceny warzyw i owoców idą w górę, dlaczego drożeje prąd i gaz. Praw ekonomii nie da się oszukać. Ten kto studiował ekonomię i przerabiał ekonomię polityczną kapitalizmu i socjalizmu wie o czym piszę.
Rządzący wszelkie sukcesy przypisują sobie, natomiast o niepowodzeniach milczą lub wskazują na czynniki obiektywne od nich niezależne. Prawda natomiast jest taka, że większość sukcesów w gospodarce w tym wyższe obroty są obiektywne i nie zależą od władzy, jak i część niepowodzeń np. ceny warzyw też od niej nie zależą. Dlaczego więc ludzie wierzą w to, co mówią rządzący. Odpowiem pytaniem - a dlaczego J. Kurski uprawiający tępą propagandę nadal jest prezesem TVP? Bo taki sposób propagandy trafia do ludzi. Bo okazuje się, że dopóki jakiekolwiek ograniczenia nie dotykają poszczególnych obywateli a otrzymują oni dodatkowe pieniądze, to są oni zadowoleni.
PiS potrafiło przed wyborami narzucić pewien sposób narracji, który zresztą powieliło już wielokrotnie. Stworzyć zagrożenie, a następnie z nim walczyć. Przed wyborami w 2015 r. takim sztucznym zagrożeniem byli uchodźcy, którzy do Polski wcale się nie garnęli. Teraz takimi zagrożeniami była walka z kościołem, LGBT, seksualizacja dzieci, wprowadzenie euro. Nikt z opozycji takich działań nie podejmował, ale prezes i premier na każdym spotkaniu o tym mówili i grozili następstwami. A opozycja poruszała się jak mucha w smole.
KE przyjęła, że będzie prowadziła kampanię dotyczącą sposobu działania UE, bo wybory były do parlamentu europejskiego. Tymczasem wyborcy byli zainteresowani tym co będzie się działo w kraju i głosowali tak, jakby chodziło o wybory wewnętrzne. W tej chwili PiS ma podstawy mówić, że jego poparcie wzrasta, czyli społeczeństwo popiera ich sposób rządzenia. Nie jest to do końca prawdą, bo ilość głosujących w wyborach do europarlamentu i tak była niższa niż do sejmu. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że PiS te wybory wygrało.
To co pozwala na pewien optymizm, to porównanie ilości głosujących w poszczególnych okręgach. Wydaje się, że PiS dochodzi do górnego pułapu poparcia, natomiast koalicja ma duże rezerwy.
Problem koalicji to to, jak doprowadzić do tego by ci co teraz nie poszli głosować, zagłosowali w następnych wyborach. Te można wygrać z PiS, co pokazuje chociażby wynik głosowania na B. Arłukowicza. Trzeba tylko chcieć prowadzić skuteczną kampanię. Wiara, że jak się zjednoczymy to wystarczy by pokonać PiS, to jeszcze za mało.
Cztery lata rządzenia to czas, w którym PiS zrobiło wiele błędów. Jeżeli nie dysponuje się takim źródłem przekazu jak TVP, to trzeba do ludzi docierać bezpośrednio i to nie na zasadzie konwencji, bo na nie przychodzą działacze lub zwolennicy, ale spotykając ludzi na ulicy. Do młodych wyborców można dotrzeć przez internet. Trzeba tylko chcieć. W innym przypadku pozostaje postąpić tak jak w przysłowiu i czekać jak wszystko się zawali.
Zmiana koniunktury to przecież krach gospodarczy, brak środków na rozbudzony socjal, niezadowolenie społeczne i narastające długi oraz cięcia budżetowe. Można spokojnie na to czekać. Tylko co dalej? Jak wyjść z takiego kryzysu? I co do tego czasu stanie się z Polską?
Dla tych co teraz garściami czy też chochlą czerpią pieniądze, ta przyszłość jest nieważna, ale dla mnie tak.
Mirosław Wacławski
Foto: Sławomir Włodarczyk