Czy leci z nami pilot?

  • Blogi
  • Felietony
MIrosław Wacławski / 11.12.2016 / Komentarze
Obrazek użytkownika MIrosław Wacławski
Felieton mecenasa Mirosława Wacławskiego

Komedia pod tym tytułem, grana na ekranach naszych kin, cieszyła się dużą popularnością. Dowcip prezentowany w filmie, w dużej mierze miał charakter abstrakcyjny.

Dzisiaj podobnie abstrakcyjne jest postępowanie naszego rządu, co do organizacji lotu tak delegacji rządowej do Londynu i z powrotem, jak i tłumaczenie tego, co się wydarzyło w Londynie na lotnisku.

Można się tylko cieszyć, że z delegacją leciał pilot, który był chyba jedyną rozsądną osobą w całym tym towarzystwie, które znalazło się na pokładzie samolotu.

Przerażające w tym wszystkim jest nie tylko to, co się wydarzyło, ale brak refleksji, brak wyobraźni i zadufanie w sobie decydentów.

Ponieważ oni żądzą, oni są władzą i oni stanowią o przepisach, to ich nic nie obowiązuje. Można przepisy łamać, deptać i omijać, bo są one dla maluczkich.

W całej okazałości to zdarzenie ukazuje miałkość tej władzy, jej obłudę, gdy mówi się o równości wszystkich wobec prawa.

Gdyby procedury - a mówiąc inaczej przepisy - były przestrzegane, to część pasażerów nie weszłaby na pokład.

Gdyby postępowano zgodnie z procedurą, to każdy by wiedział, gdzie ma usiąść w samolocie i nie byłoby problemu z jego wywożeniem.

Z podawanych informacji wynika, że część pasażerów stała w samolocie. Jeżeli to jest prawda, to to już całkowita abstrakcja. Czy samolot traktowano, jako ciężarówkę, czy też zatłoczony tramwaj? Tak przygotowuje do podróży delegację rządową jej ekipa?

Najgorszy w tym wszystkim jest brak refleksji nad tym, co się wydarzyło.

Ogólny trend jest taki - przecież nic się nie wydarzyło, nie było żadnego zagrożenia dla życia czy zdrowia podróżujących.

To jest prawda. Tylko rodzi się jedno pytanie. Dlaczego, albo dzięki komu to zagrożenie nie wystąpiło? Gdyby nie pilot i obsługa lotniska, to samolot by wystartował i to nie dzięki organizatorom lotu doszło do usunięcia nieprawidłowości. Oni w swym zadufaniu, że wszystko im wolno, nie tylko pozwoliliby na start, ale także doprowadziliby do lotu.

Dziwne panują stosunki wśród tej ekipy, jeżeli dyskusja nad tym, kto ma opuścić samolot trwała kilkadziesiąt minut.

W samolocie była Premier Rządu, wicepremier, ważni ministrowie resortów siłowych, a z relacji osób tam przebywających wynika, że nie potrafili w krótkim czasie wobec swoich podwładnych wyegzekwować właściwego zachowania. Czyżby wszyscy tam na górze tak już zostali zwasalizowani, że czekają na decyzje swojego Prezesa, a sami nie potrafią pomyśleć?

W naszym kraju istnieje takie powiedzenie „mądry Polak po szkodzie”. Jeżeli zważy się fakty, że doszło już do katastrofy helikoptera z premierem L. Millerem, Casy z dowódcami sił powietrznych i miała miejsce katastrofa w Smoleńsku to to, co się wydarzyło w Londynie wskazuje, że nie tylko nie wyciągnięto wniosków z poprzednich zdarzeń, ale też, że w tym przypadku Polak nie był zbyt mądry.

Przy okazji, tak na zakończenie felietonu, zwracam uwagę na fakt istnienia w kodeksie karnym takich przepisów: art. 160§1kk - kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze pozbawienia wolności do lat 3, art. 174§1kk - kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Zgodnie z orzecznictwem, przez sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy należy rozumieć stworzenie przez sprawcę swoim działaniem takiego układu zdarzeń, które razem wzięte stanowią realny i rzeczywisty stan zagrożenia, mogący w każdej chwili przekształcić się w katastrofę.

Jeżeli do katastrofy nie dochodzi, to ocena winy sprawcy winna nastąpić z uwzględnieniem sytuacji wytworzonej przez niego tj. momentu, w którym dopiero niezależnie od woli i intencji sprawcy, podjęto działania zapobiegawcze.

Aż dziw bierze, że taki pryncypialny minister sprawiedliwości - prokurator generalny, jeszcze nie wszczął postępowania w tej sprawie?

Mirosław Wacławski

Foto: m.filmweb.pl