Wrócił entuzjazm
- Blogi

Na meczach Darzboru – mimo że nie przestałem być kibicem tego klubu – nie byłem niemal okrągły rok. Było to spowodowane codzienną pracą w Chojniczance, która w stu procentach pokrywała się ze spotkaniami szczecineckiego zespołu. Gdy przed dwunastoma miesiącami po raz ostatni pojawiłem się na stadionie przy Piłsudskiego atmosfera była katastrofalna. Po walkowerze w pierwszej kolejce IV. ligi sukcesem było zebranie meczowej kadry. Ta – mimo szczerych chęci – sportowo odbiegała od rywali, co miało odzwierciedlenie w wynikach. Porażki w okolicach 0-5 na własnym boisku nie były niczym szczególnym. Oczywiście znalazło to odzwierciedlenie we frekwencji, która spadała na łeb na szyję. Więcej osób przychodziło na mecze Wielimia, jesienią zeszłego roku radzącego sobie znacznie lepiej.
Było to o tyle smutne, gdyż zaledwie kilka tygodni wcześniej Darzbór bez większych kłopotów awansował z Ligi Okręgowej. Kolejny raz jednak okazało się, że wydawałoby się niewielki przeskok z „Okręgówki” do IV. ligi może stanowić spore wyzwanie dla kasy klubu. Wyższe opłaty licencyjne i dalsze wyjazdy przy braku wpływów z zewnątrz dla niejednych okazały się sporym problemem. Po sąsiedzku podobne problemy miał rok temu po awansie do IV. ligi Piast Człuchów. Ostatecznie dograł rozgrywki do końca, ale trzy zwycięstwa w ciągu roku, 45 goli strzelonych i 133 stracone raczej nie zachęcały kibiców do przyjścia na mecz.
W Darzborze w ostatniej chwili podjęto walkę. Zmienił się zarząd, przyszli ludzie ze świeżym spojrzeniem. Patrząc z boku widziałem, że coś drgnęło. Ciężko jednak było w środku rundy wzmocnić kadrę i niestety zespół zakończył jesień z zaledwie punktem w tabeli. To co stało się później nadaje się na scenariusz filmowy. Śledzę rozgrywki piłkarskie od wielu lat, ale takiej historii jak napisana przez Darzbór nie pamiętam. 32 punkty zdobyte wiosną, szalone mecze w Kamieniu Pomorskim czy u siebie z Astrą Ustronie Morskie pozwoliły zapewnić sobie utrzymanie w ostatniej kolejce.
Ludzie związani z klubem zostali nagrodzeni za walkę. Los bywa przewrotny i Darzbór został w IV. lidze kosztem Wielimia. Na trybuny powoli wraca entuzjazm sprzed kilku lat. W klubie grają młodzi zawodnicy, w zdecydowanej większości ze Szczecinka i okolic, z którymi identyfikują się kibice. Przypomina to sytuację z sezonu 2008/2009, gdy Darzbór znalazł się w zreformowanej III. lidze. Wtedy również nie brakowało miejscowych graczy, którzy na początku sezonu osiągali nadspodziewanie dobre wyniki. Pamiętam mecz z Bałtykiem Gdynia, co prawda wysoko przegrany, ale przy naprawdę sporym zainteresowaniu sympatyków piłki nożnej. Wtedy na fali sukcesu jakim było znalezienie się w nowej III. lidze drużyna zagrała przyzwoity sezon, choć pod koniec rozgrywek dochodziły już informacje o finansowej zadyszce. Po roku zabrakło kontynuacji wsparcia z ratusza w takiej samej wysokości jak wcześniej i Darzbór spadł z hukiem.
Niech to będzie przestrogą dla obecnych działaczy. Sukces nie trwa wiecznie, a ostatnie dofinansowanie z miasta to nie wszystko. Wyniki mogą się pogorszyć, władza w listopadzie ma prawo przejść w inne ręce, przez co możemy przeżyć deja vu. To doskonały okres, by na dłużej zbudować swoją pozycję, przyciągnąć nowych sponsorów i wreszcie zbudować silny klub. Szczecineccy kibice od wielu lat na niego zasługują. Nie można jednak opierać się tylko na sukcesie chwili i wsparciu finansowym z niewielkiej ilości źródeł. Przykład z niedalekiej przeszłości pokazuje, że może to być ślepa uliczka.