Jak należałoby przeprowadzić likwidację szkoły
- Blogi

Planowana likwidacja Zespołu Szkół Nr 3 w Szczecinku, dawnej „budowlanki” budzi ogromne emocje, zwłaszcza osób z nią związanych. Dlaczego? Bo cały proces od początku jest przeprowadzany niewłaściwie.
Dezinformacja. Osoby najbardziej zainteresowane, czyli pracownicy, dla których jest to źródło utrzymania oraz uczniowie, którzy tą szkołę wybrali również ze względu na lokalizację, nie wiedzą nic. Do ostatniego dnia ferii zimowych byli zapewniani, że nic się nie dzieje, a pogłoski o likwidacji to tylko plotki. Dziś wiadomo już, że to nie są plotki, a szkoła rzeczywiście ma zostać zlikwidowana. I znowu zainteresowani nie dostają rzetelnych informacji. Inaczej wyglądałaby sytuacja gdyby ludzie otrzymali konkretne informacje, poparte głęboką analizą. Zacznijmy…
Czy w „mechaniku” jest miejsce dla uczniów z „budowlanki”? Wyliczenia ilości uczniów nie mają sensu, ponieważ we wcześniejszych planach nauczania było mniej kształcenia praktycznego, które wiąże się z podziałami klas na grupy. Należy raczej zbadać obciążenie sal lekcyjnych. I tu otrzymujemy następujące dane: w „budowlance” średnio od poniedziałku do czwartku 9 sal, w piątek zaś 12. Są to dane uśrednione co oznacza, że niektóre godziny mają większe, niektóre mniejsze obłożenie. Pytanie które się w tym momencie nasuwa: czy „mechanik” dysponuje tyloma salami? Odpowiedź jest negatywna.
Co z zatrudnieniem? Życie kosztuje, to fakt. Aby za nie zapłacić trzeba pracować, to też fakt. A co jak pracy nie będzie? Pracownicy ZS3 są niespokojni i trudno im się dziwić. Większość ma dzieci, często w wieku szkolnym, utrzymanie jest drogie. Informacje, które dostają od organu prowadzącego są niejasne i niekonkretne. Dziś nie wiedzą czy zachowają zatrudnienie, czy nie. I znów tylko szczegółowa analiza pozwoliłaby odpowiedzieć na większość pytań. Od czego zacząć?
Należałoby już dziś przygotować arkusz organizacyjny nowego zespołu szkół i zastanowić się jakie możliwości zatrudnienia nauczycieli w nim występują. Wielu bowiem z nich ma podwójne kwalifikacje i może łączenie nie będzie wiązało się z utratą pracy. Pozostałym już dziś można by zaproponować pracę w innych placówkach powiatowych lub miejskich.
Nikt nie wypowiada się o pracownikach administracji i obsługi . A to często ludzie, którzy całe życie pracowali w szkole, otrzymując medale za wieloletnią służbę.
Można założyć, że do momentu przeniesienia wszystkich kierunków kształcenia na ul. Koszalińską niewiele się zmieni. Trudno bowiem wyobrazić sobie sprzątaczki dbające o porządek w obu kompleksach budynków jednocześnie. Oczywiste jest więc, że panie zatrudnienie zachowają. Podobnie z sekretariatem, uczniowie zwalniający się z lekcji po zaświadczenie, które jest do odbioru na Koszalińskiej? Czy może ktoś będzie dowoził dokumenty? To rozwiązanie wydaje się być równie nierealne. Podobna sytuacja będzie miała miejsce z konserwatorem. I na tym koniec. Co w takim razie z księgowością, kierownikiem administracyjnym oraz całą obsługą schroniska młodzieżowego? Na te pytania brak konkretnych odpowiedzi, bo wskazywanie osób zajmujących te stanowiska jako osób do zwolnienia to ta naprawdę brak pomysłu. Starostwu Powiatowemu oraz Urzędowi Miasta Szczecinek podlegają różne spółki i organizacje. Może w którejś z nich brakuje kierownika czy sprzątaczki? Może będzie tam miejsce pracy, bo któryś z pracowników odchodzi na emeryturę? Nikt tego nie sprawdził.
Czy przyszłość „budowlanki” jest rzeczywiście czarna? Niekoniecznie. Wbrew pozorom szkoła może wiele zyskać na połączeniu. Od wielu lat mówi się przecież o konieczności likwidacji. Wygląda na to, że od września mamy nową wspaniałą szkołę, która oferuje uczniom możliwości kształcenia w wielu kierunkach technicznych. Jest, dzięki udziałom w różnych programach oraz ogromnemu wsparciu starostwa, doposażona nowoczesnym sprzętem, naprawdę mamy się czym chwalić. Mamy co zaoferować palącym się do wymian młodzieżowych Holendrom. Ale przede wszystkim nasi uczniowie mają godne warunki nauki, kończą szkołę jako wysokiej klasy specjaliści. Ale nie wszyscy, bo zawsze tak jest, że tylko około 10% absolwentów to Ci wybitni, reszta jest po prostu dobra.
Nie wypuszczamy na rynek bezrobotnych. Ale też nie stawiamy na klasy ponad 20 osobowe. I tu należałoby zmodyfikować nieco nasze myślenie o kształceniu. Wróćmy do klas wielozawodowych, ale budowlanych. Jeśli 5 gimnazjalistów chce zostać murarzami, 3 cieślami, 6 hydraulikami, itd. To im na to pozwólmy. Tak, to trochę podroży kształcenie, ale nasz rynek pracy potrzebuje specjalistów różnych zawodów budowlanych. Ilu mamy zdunów? Murarzy też coraz mniej. Zmodyfikujmy plany nauczania. Pierwsza klasa niech będzie jednakowa dla wszystkich zawodów. W drugiej niech uczniowie wybiorą zawód. Wtedy też ich zajęcia praktyczne odbywać się będą w różnych zakładach. Umowy z zakładami też powinny być inne. Niech pracodawca zagwarantuje pracę absolwentowi, może chociaż jednemu, zawsze to jakiś początek. Niech sobie wybierze najlepszego. Korzyść wydaje się być i po stronie ucznia i po stronie pracodawcy.
I ostatnie pytanie, ale już bez odpowiedzi: Czy tak przedstawiony proces likwidacji wzbudzałby aż takie emocje?