Nie jesteście sami
- Blogi
- Felietony

Gdyby zrobić ranking najgorszych rzeczy jakie mogą się w naszym życiu zdarzyć, pewnie na pierwszym miejscu byłaby poważna choroba kogoś z najbliższych, potem choroba która dotyka nas samych, a zaraz potem jedno z najgorszych nieszczęść, utrata pracy.
Uważam się za człowieka dobrze wykształconego. Znam swoją wartość i nigdy nie myślałem o tym, że coś podobnego może się właśnie mnie przytrafić. A jednak się przytrafiło. Byłem wtedy od dziesięciu lat ordynatorem Oddziału Chirurgii, miałem w tzw. „środowisku medycznym” w Polsce bardzo dobre notowania. Prowadzony przeze mnie Oddział był uważany za jeden z najlepszych na Pomorzu. Jednak wg niektórych, miałem też poważną wadę. Zajmowałem się polityką. Miałem swoje poglądy, które głośno artykułowałem, a poglądy te nie bardzo podobały się moim adwersarzom politycznym, reprezentującym inną niż moja partię, a rządzącym w powiecie. A szpital był powiatowy. Mam pisać dalej? Używając eufemizmu, nie przedłużono ze mną kontraktu, a nazywając sprawy po imieniu, bez mała z dnia na dzień, wyrzucono mnie z roboty. Nie lubię wracać do tego okresu. Decyzją kilku głupich, małych ludzi, zostałem pozbawiony wszystkiego, co było dla mnie w tym okresie ważne. Pozbawiono mnie pracy. Pracy, która była całym moim życiem.
Trzeba to przeżyć, aby zrozumieć tych, którzy codziennie w całej Polsce przeżywają podobny stres. Zwykle bez jakiejkolwiek swojej winy, tracą sens budzenia się rano, tracą źródło utrzymania, zostają pozbawieni poczucia bezpieczeństwa. Ich ustabilizowane życie, zamienia się w stertę gruzu.
Piszę o tym, bo wiem co czują przerażeni pracownicy „Elmilku”. Wiem, co czuli gdy atmosfera w zakładzie „zagęszczała się”, gdy zaczęli coś przeczuwać, niepokoić się o przyszłość firmy, a nikt nie chciał otwarcie potwierdzić ich obaw. Wiem jak zaczynają teraz z przerażeniem myśleć o zaciągniętych kredytach, o comiesięcznych rachunkach do popłacenia, o dzieciach które trzeba utrzymać, o zbliżających się wakacjach na które być może nie będzie ich stać. Przyszłość jawi się jako czarna otchłań, a robione plany można wrzucić do niszczarki. Ja to wszystko znam z autopsji i potrafię się wczuć w ich położenie.
Chyba minęło już z jedenaście lat od czasu, kiedy to zwolniono mnie z powodów, które powinny być napiętnowane i ścigane przez prawo. Pracownicy „Elmilku” stracą pracę z powodu chęci zwiększania zysku przez dotychczasowego pracodawcę, spółkę akcyjną „Kruszwica” z Karczewa. Żyjemy w kapitalizmie, a ten niestety cechuje się czasami całkowitym odczłowieczeniem.
Misją osób prowadzących działalność gospodarczą jest zarabianie pieniędzy i zwiększanie zysku. W ramach optymalizacji firma dokonuje m.in. konsolidacji zakładów. Czy można mieć o to do nich pretensję? Mimo, że dla zwalnianych pracowników brzmi to pewnie okrutnie, ja do „Kruszwicy „ pretensji” nie mam. Z punktu widzenia biznesu postępują racjonalnie. Dwa lata temu kupili brend i ruchomości „Elmilku”, nie nabywając działki zabudowanej przemysłową infrastrukturą. Tak naprawdę kupili więc udział przejmowanej firmy, w rynku sprzedaży produktów tłuszczowych. Teraz przeniosą produkcję do Karczewa, a przejętego konkurenta „zaorzą”.
Takie jest życie. Szczecinek jest beneficjentem zamykania zakładów Schneidera w Polsce, czy w innych krajach Europy i przenoszenia produkcji do naszego miasta. Jesteśmy wręcz z tego dumni. A przecież, w miejscowościach w których Schneider zamyka swoje zakłady, setki ludzi tracą pracę. Marzymy o otwarciu w Szczecinku fabryki mebli. Nie można wykluczyć, że będzie to np. jakaś fabryka włoska. Gdzieś w Toskanii czy Umbrii ludzie stracą pracę, po to by właściciel w ramach „optymalizacji” odbudował swój zakład w dalekim i egzotycznym dla Włochów, ale tańszym z punktu widzenia właściciela, Szczecinku.
Klamka zapadła. Za kilka miesięcy „Elmilk” przejdzie do historii. Nie oznacza to jednak, że mamy przejść do porządku dziennego, nad losem zwalnianych pracowników. Nasze starania pójdą w trzech kierunkach:
- wsparcia pracowników przy negocjowaniu najkorzystniejszych warunków finansowych odejścia z pracy.
- zapewnienia szkoleń w celu zwiększenia elastyczności w poszukiwaniu nowych miejsc pracy, lub przy otwieraniu własnej działalności.
- zintensyfikowania starań o otwarcie w Szczecinku nowych firm i pośrednictwo w rozmowach z potencjalnymi istniejącymi już na terenie powiatu pracodawcami.
Póki co, mamy jeszcze kilka miesięcy na działania i jestem pewien, że zakończą się one sukcesem. Jednak pracownicy „Elmilku” muszą już dziś usłyszeć zarówno z Ratusza jak i Starostwa słowa wsparcia i jasne przesłanie. W tej trudnej sytuacji nie zostaniecie pozostawieni sami sobie. Pamiętajcie, że nie jesteście sami.
{{info}}