American dream po szczecinecku
- Blogi
- Felietony

Od wyborów parlamentarnych minęły już ponad 2 lata, a destrukcyjny walec PiS-u wciąż nabiera prędkości. Dzień po dniu obserwujemy rosnącą arogancję władzy, jej pychę i zuchwałość, która nie pozostawia złudzeń co do prawdziwych intencji obecnego ośrodka władzy.
Podstawy demokratycznego ładu państwa prawa są degradowane szybciej niż postępuje wycinka Puszczy Białowieskiej. PiS-owski aparat wiernych Prezesowi politycznych serwilistów nie ustaje w wysiłkach, by ostatecznie zmienić ustrój kraju metodami niekonstytucyjnymi. Jesteśmy świadkami narodzin nowego, nienazwanego dotąd ładu, u którego podstaw leży wiara, iż „Państwo to My”. A raczej Prezes, który dla swoich wiernych apologetów jest politycznym absolutem definiującym pryncypia nowych czasów.
„500 plus” legitymizuje ich poczynania, dzięki czemu chocholi taniec wydaje się trwać w najlepsze.
I choć każdy dostrzega, iż dzięki działaniom PiS-u Polska dramatycznie oddala się od świata europejskiej wspólnoty, to potrzeba obywatelskiego buntu tli się wciąż zbyt słabo.
W rezultacie, w czasach PiS przymyka się oko na to, że partia ta pluje na demokrację i w błyskawicznym tempie trwoni ciężko wypracowany dorobek minionych 25 lat.
Demokrację, która przez ostatnie 3 dekady wydawało się że okrzepła i trwale wkomponowała się w europejski system wartości, rynek pracy i poczucie względnego bezpieczeństwa wynikającego z faktu, że jesteśmy już tu, a nie tam...
W tym procederze obdzierania państwa z wszystkich demokratycznych wartości i przekłamywania historii biorą udział parlamentarzyści PiS-u. Ochoczo podnoszą oni rękę we wszystkich głosowaniach, jakie zarządzi Komitet Polityczny Partii.
Nie inaczej jest niestety z lokalną posłanką PiS - panią Małgorzatą Golińską. Choć w parlamencie jest raczej mało wyróżniającym się posłem, to właśnie swoją bezwarunkową zgodą na wszystkie antydemokratyczne zmiany w kraju przyczynia się osobiście do dramatycznego obniżania standardów państwa prawa.
Lojalność posłów musi być jednak nagrodzona. Wszak to struktury terenowe partii w znacznym stopniu decydują o końcowym powodzeniu w parlamentarnym wyścigu po władzę.
Od czasu wygrania w 2015 r. przez PiS wyborów parlamentarnych mamy nasilające się zjawisko obdarowywania wszystkich związanych z tą partią. Skala tego „klientelizmu” ogarnęła zatrważające, nieznane wcześniej rozmiary. PiS wpycha „swoich” gdzie się da, a wszystko w myśl zasady - nieważne jaki, byle nasz.
Nie inaczej jest również niestety w Szczecinku. Od czasu kiedy posłem została pani Małgorzata Golińska awans zawodowy zaliczyła pokaźna grupa osób związana z lokalnym środowiskiem partii rządzącej.
Zaraz po wyborach z funkcji Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych został odwołany pan Sławomir Cichoń. Na jego miejsce szybko powołano dotychczasowego działacza i szefa powiatowych struktur PiS - pana Andrzeja Modrzejewskiego.
W ślad za tą personalną zmianą, na stanowisko rzecznika prasowego RDLP w Szczecinku trafił niejaki Marek Stasiuk, były ksiądz, znany z barwnego występu w telewizyjnym programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w Toku”, w którym opowiadał o przyczynach porzucenia sutanny. To również członek lokalnych struktur PiS, „zasłużony” pracą przy kampanii pani poseł Golińskiej.
Zaraz potem „nagrodzony” został kolejny aktywny szczecinecki PIS-owiec, nauczyciel biologii pan Paweł Rybak. Objął on stanowisko Zastępcy Kierownika Biura Powiatowego Szczecineckiego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, chwilę po tym jak reprezentując barwy RDSZ przepadł w wyborach uzupełniających do Rady Miasta, które odbywały się po zwolnieniu mandatu przez posłankę Golińską.
Kolejną „uhonorowaną” osobą jest pan Romuald Michel - politycznie związany z Prawem i Sprawiedliwością, który w 2014 roku bez powodzenia walczył o mandat radnego w Szczecineckiej Radzie Miasta reprezentując, jakżeby inaczej, Ruch Obywatelski RDSz. W 2017 roku został Prezesem Zarządu Uzdrowiska Połczyn Zdrój Grupa PGU S.A.
No i wisienka na torcie. Awans, przy którym wszystkie pozostałe to „mały pikuś”. Niekwestionowany lider rankingu, nasz numer 1, specjalista od pomówień, szkalowania i donosów… (tu reflektory i werble)… Tam ta ra tam… pan Jacek Pawłowicz - członek Stowarzyszenia Ekologicznego SiS Terra, radny klubu RDSZ w Radzie Miasta (tu aplauz i gromkie brawa).
Pan Jacek Pawłowicz, zawodowo zajmujący się dotychczas sprzedażą produktów FMCG (czyli jak podaje Wikipedia: produkty sprzedawane często i po względnie niskich cenach. Przykładami dóbr z tej branży są artykuły spożywcze, czy środki czystości) objął stanowisko Zastępcy Prezesa Zarządu Uzdrowiska w Połczynie - z pensją na poziomie ok 20.000 zł miesięcznie.
Ile dokładnie zarabia niedawny kolega pani poseł Golińskiej z Rady Miasta niestety nie wiemy. Chociaż dopytywaliśmy, odpowiedzi na to pytanie nie doczekaliśmy się. Dodajmy, że pytaliśmy w ramach ulubionej i często stosowanej przez pana Pawłowicza formuły zapytań publicznych.
Okazuje się, iż pan Jacek Pawłowicz bardzo sobie ceni powszechne prawo dostępu do informacji, pod warunkiem, że udzielane informacje nie dotyczą jego własnej osoby.
Wstydliwa kwestia zarobków nowego zastępcy Prezesa Spółki owiana jest zatem głęboką tajemnicą. Sprawa wydaje się nie do przejścia. Mimo skierowanych do Prokuratury w Białogardzie zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 23 ustawy z dnia 6 września 2001r. o dostępie do informacji publicznej przez Zarząd Uzdrowiska Połczyn Grupa PGU S.A., polegającego na odmowie udzielenia odpowiedzi na pytanie złożone w trybie art. 4 cytowanej ustawy, doczekaliśmy się jedynie odpowiedzi prokuratury, iż odmawia ona wszczęcia postępowania.
Decyzja oczywiście jest podparta interpretacją, z której zasadniczo wynika, iż Spółka nie ma obowiązku udzielania odpowiedzi na moje zapytanie, gdyż Skarb Państwa w świetle cytowanej ustawy nie ma „pozycji dominującej” w Spółce. Neguje całkowicie fakt, iż Spółka, wbrew twierdzeniom jej Zarządu, wykonuje zadania publiczne i dysponuje publicznym majątkiem realizując świadczenia zdrowotne w oparciu o środki z NFZ.
I tak to w Szczecinku realizuje się American dream – „od pucybuta do milionera”. W USA taka kariera zdarza się dzięki ciekawemu pomysłowi, inicjatywie, uporowi, wytrwałości, kreatywności i ciężkiej pracy. A u nas? U nas też, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, można spektakularnie awansować. Np. z dnia na dzień ze sprzedawcy przysłowiowych podpasek stać się V-ce Prezesem Zarządu Spółki-córki KGHM Miedź. Jak wynika z oświadczenia majątkowego za 2016 r. jego roczny dochód z tytułu prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej wyniósł niespełna 23 tys. zł. Zatem z zarobków 2 tys. zł/m-c, przejść na 20 tys. zł miesięcznie. I nie trzeba wykazać się pomysłowością, inicjatywą, uporem, wytrwałością, kreatywnością i ciężko pracować. Trzeba tylko wykazać pełne oddanie partii Jarosława Kaczyńskiego.
Jakub Hardie-Douglas