Adwokat czy gangster
- Blogi

Afera podsłuchowa skłania do pytań o granice prywatności. Jak dalece mamy tłumaczyć się ze swoich słów wypowiedzianych niepublicznie i jakie słowa możemy ujawniać? Ciekawy punkt widzenia przedstawił tu Roman Giertych w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” a także z Moniką Olejnik. Przedstawił - i już wisi nad nim postępowanie dyscyplinarne.
Ma rację Giertych gdy odmawia - z zasady - komentowania swoich wypowiedzi prywatnych (mówi tylko o konieczności skutecznego wykonania przyjętego zlecenia). Dlaczego mamy być zmuszani (przez dziennikarzy, opinię publiczną) do tłumaczenia się z zachowań, które nie są „przeznaczone” dla szerokiego grona odbiorców. W takich sytuacjach znajduje się każdy z nas, choć często mogą być one moralnie dwuznaczne (choćby opowiadanie dowcipów). Z drugiej strony Giertych słusznie kneblując sobie usta, w innym miejscu zbyt szeroko je otwiera. Na łamach „Wyborczej” dość szczegółowo opisuje rozmowę w której proponował Piotrowi Nisztorowi wykup jego książki o Janie Kulczyku. Twierdzi, że skoro został przez Nisztora nielegalnie nagrany to nie obowiązuje go już tajemnica adwokacka. W ten sposób paradoksalnie człowiek, który piętnuje przestępstwo sam może być o podobne podejrzany. Co do tych, którzy go nagrali rozważać można bowiem zarzut dotyczący „założenia lub posłużenia się urządzeniem podsłuchowym” w celu uzyskania informacji do której ktoś nie jest uprawniony. Giertych zaś otarł sie o granicę ujawnienia informacji stanowiącej tajemnicę adwokacką. Są to przestępstwa z rozdziału „przeciwko ochronie informacji”. Giertych powinien jednak przyjąć inny kierunek obrony. Zamiast samemu zwalniać się z tajemnicy (zostałem nielegalnie nagrany) może twierdzić, że jej po prostu nie ma – została ujawniona przez dziennikarzy, więc on już niczego nie zdradził. Jak każda sprawa – rozbije się o szczegóły (zakres tego co powiedział).
Rozmowa z Moniką Olejnik wywołuje jeszcze inną refleksję. Dość powszechne jest niezrozumienie roli adwokata (obrońcy), zwłaszcza tego, że może (wręcz powinien) „współdziałać” z przestępcami. Giertych twierdzi, że wykonywał zlecenie i był „w połowie” skuteczny – Nisztor przekazał mu książkę. Na marginesie – prawo zabrania nam podobnych czynności – podejmowania się „zawodowo pośrednictwa przy transakcjach handlowych” (już słyszę jednak obronę, że to nie pośrednictwo ale „doradztwo przy zawieraniu umowy”). Zasada jednak jest prosta. Adwokat ma wykonać zlecenie a w sprawie karnej bronić podejmując czynności tylko na korzyść klienta. Gdy ten zataja dowody, nie wskazuje ich, kłamie, nie jest rolą obrońcy ocena pobudek takiego postępowania. Ciekawym zagadnieniem jest (ale to już odrębny temat) czy obrońca musi postępować zgodnie z wolą klienta także gdy ten działa na swoją niekorzyść (np. przyjmuje na siebie winę lub odmawia ujawnienia dowodu świadczącego o niewinności).
Regułą i kwestią fundamentalną jest jednak co innego – oskarżony ma mieć pewność, że obrońcy powiedzieć może wszystko a tan tego nie ujawni! W przeciwnym razie prawo do obrony byłoby iluzoryczne a nikt adwokatowi nie zaufa. W tym sensie należy rozumieć też Giertycha. To, że rozmawiamy z bandytami, gangsterami (więcej – podsuwamy im pomysły) nie oznacza, że się nimi stajemy. Taka postawa w żadnym razie nie może budzić zdziwienia i być oceniana jako etycznie niejednoznaczna. Jest urzeczywistnieniem praw podejrzanego, oskarżonego, klienta.
Na koniec coś o czym pisać można w nieskończoność – więc krótko. Działania prokuratury w redakcji „Wprost” i „zamach” na wolną prasę. Prasa ta broni przecież „źródła informacji” bo objęte jest kolejną tajemnicą (dziennikarską). Ale chyba zatajając i chroniąc źródło trzeba je raczej znać?
{{info}}